Aula uniwersytecka - impresja
Wizyta w nowojorskim muzeum Met zainspirowałą mnie do napisania tej impresji. Później użyłem jej także jako rozdziału w jednej z moich powieści.
--
Cincinnati, 4 marca 1979, pochmurne środowe popołudnie
- Enuma Elisz… – podjął z namaszczeniem doktor Liam Roderick, odwracając głowę w stronę sceny – Mógłbym nazwać go eposem bogów, gdyby tylko takowi istnieli. Mimo nieopisanej wartości historycznej, której pyszną próbkę postarałem się wam dziś zaprezentować, ten babiloński mit o stworzeniu świata wraz z Księgą Rodzaju oraz Gwiezdnymi Wojnami możemy odłożyć na półkę zatytułowaną Bajki.
Wypowiadając te słowa, doktor Roderick wstał z zabytkowego krzesła w stylu chippendale, podszedł do drewnianej szafki i rzucił na jej najwyższą półkę pożółkły, zużyty wolumin. Następnie wykładowca zbliżył się do brzegu sceny, pozwalając czubkom ulubionych brogsów dotknąć jej metalowej ramy. Skryty w popołudniowym półmroku auli wyprostował się i zdjął okrągłe okulary, by wyrzucić z siebie ostatnie słowa.
- Mimo nieustannej pracy dłut pseudoarcheologów oraz piór fanatyków, to stare akadyjskie dzieło pozostanie tym, czym było od momentu powstania – bublowatym mitem. Jeśli macie jakieś pytania, z pewnością wiecie, do kogo je kierować.
Doktor skończył. Powoli rozłożył w dłoniach zdjęte przed chwilą lenonki, by znów umieścić je na czubku nosa. Nikt nie wiedział, że Roderick nosi szkła zerówki, a całą tę maskaradę odgrywa dla rozkochanych w nim studentek. Doktor omiótł pustą aulę zmęczonym wzrokiem. Jutro czekał go pierwszy uniwersytecki wykład w karierze. Od rana czuł dyskomfort. Lekki, a jednak na tyle mocny, by przyjść tu i przećwiczyć przemowę w samotności.
- Poszło nieźle – pomyślał Roderick. – Czas zbierać manatki.
Doktor poprawił okulary i założył tweedową marynarkę w kratę typu welsh prince. Lewą ręką porwał starą aktówkę, a prawą ulubiony parasol. Gotowy do wyjścia ruszył w stronę schodów prowadzących z podium na podłogę auli. Dotarłszy do niej, zatrzymał się, by jeszcze raz spojrzeć na dwa wyrazy, którymi sam godzinę temu zaburzył czerń czarnej tablicy.
- Enuma Elisz…. – szepnął do siebie Roderick. – Ileż to ludzi postradało zmysły, dla tego nędznego kawałka gliny.
Zaśmiał się w duchu, posyłając niewinnej tablicy najlepszy ze swoich amerykańskich uśmiechów i ruszył z zamiarem opuszczenia auli. Kiedy jednak tylko drgnął, by odwrócić się w stronę wyjścia, poczuł na plecach delikatny, acz pewny dotyk. Roderick zamarł w bezruchu, ale nie zamierzał marnować czasu.
- Mauser c96. Powiem więcej – nienaładowany. – Doktor silił się na ekspercki ton.
- Strzelił Pan celnie, teraz moja kolej.
- Czego chcesz?
- Przed opuszczeniem tej klimatycznej auli, proszę sprawdzić, co znajduje się w pańskiej torbie.
- W której kieszeni?
- Widzę, że nasza współpraca będzie układać się wybornie. W największej przegrodzie. Proszę się nie odwracać, dopóki nie zamknę drzwi. Do widzenia.
Roderick nie odpowiedział. Mimo wrodzonej pewności siebie, nie mógł oprzeć się wrażeniu że tę niecodzienną rozmowę kontrolował nie on, a nieproszony gość.
Dębowe drzwi zatrzasnęły się, jęcząc przeciągle. Doktor odruchowo przełożył swój pistolet ze skrytki w marynarce do kieszeni spodni. Liam Roderick spojrzał jeszcze raz na zasnutą półmrokiem Aulę Południową. Wybiła godzina 18. Ostatnie promienie słońca przedarły się przez zakurzone witraże, docierając do starego, martwego podium. Drewniane meble, książki leżące na półce zatytułowanej Bajki, a w końcu także tablica niczym tknięte pędzlem malarza przybrały odcień złota. Napis, na który doktor jeszcze przed chwilą spoglądał ze wzgardą i politowaniem, teraz zdawał się odpowiadać mu tym samym.
Nim promienie słońca spłynęły po witrażach Cincinnati University, Liam Roderick zapinał pasy, siedząc za kierownicą swojego auta. Buick Riviera Gran Sport 65’ zabrzmiał głębokim basem, po czym wytoczył się leniwie z parkingu.
Post a comment